RiR - Artykuł 39 - Sierpień-Wrzesień 2023

StartRóżni i Równi - etap II kampaniiRiR - Artykuł 39 - Sierpień...

Third culture kids among us / Dzieci trzeciej kultury wśród nas

Różni i Równi
Różni i Równi

LEK. JANUSZ SPRINGER
Zakład Prewencji i Dydaktyki
Wydawnictwo GUMed

„Skąd jesteś?” to jedno z pytań, które zadajemy (słyszymy) najczęściej, gdy poznajemy nową osobę. Przyzwyczailiśmy się odpowiadać na nie krótko, niemal automatycznie. Są jednak osoby, które nie mają prostej odpowiedzi na to pytanie. Są to tzw. dzieci trzeciej kultury (third culture kids, TCK), czyli osoby wychowane w innym kraju i kulturze niż ich rodzice. Termin „pierwsza kultura” odnosi się do kultury kraju, z którego pochodzą rodzice, zaś „druga kultura” to ta, w której dorastały TCK. Wreszcie „trzecia kultura” to unikalna mieszanka powiązań kulturowych i doświadczeń zdobytych przez TCK.

Termin „dziecko trzeciej kultury” brzmi nieco dziwnie, ale nie jest nowy. W latach 60. XX w. wprowadzili go socjologowie Ruth i John Useemowie. Przeprowadzili oni badania obserwacyjne amerykańskich rodzin, które przeniosły się do Indii w związku z wykonywaną pracą lub misją religijną. Naukowcy zauważyli, że dzieci dorastające za granicą zachowywały się i komunikowały do tego stopnia odmiennie, że stworzyły nową grupę kulturową. Na TCK wpływ ma zazwyczaj więcej czynników kulturowych niż na osoby, które dorastają w jednym środowisku. Podczas gdy szkolenia w zakresie świadomości kulturowej i wrażliwości są coraz bardziej powszechne w miejscach pracy, wiele TCK wprost mówi o tym, że odbyli najbardziej intensywne szkolenie w zakresie wrażliwości kulturowej: w prawdziwym życiu. Oprócz tego, że TCK mają kontakt z nową kulturą, opanowują też często nowe języki. Takie życiowe doświadczenie sprawia, że liczne TCK wyrastają na dorosłych, którzy mają szersze spojrzenie na niemal każdą kwestię, potrafią przystosować się do różnych sytuacji towarzyskich, są przyzwyczajeni do myślenia „nieszablonowego”, doceniają różne punkty widzenia i potrafią negocjować. Podsumowując, TCK są idealnymi kandydatami na wiele stanowisk.

W książce Third Culture Kids: Growing up Among Worlds [Dzieci z trzeciej kultury: dorastanie wśród światów] socjolog David Pollock napisał, że dziecko trzeciej kultury często buduje relacje ze wszystkimi kulturami, nie mając pełnej więzi z żadną z nich. Innymi słowy, wiele TCK odczuwa, że żyje pomiędzy kulturami. Zdolność przystosowania się do nowych kultur i środowisk jest zaletą TCK, która może nawet budzić zazdrość, jednak mniej oczywiste jest to, że takie osoby nie mogą po prostu wrócić tam, skąd pochodzą.

Odkąd opublikowano pierwsze badania R. i J. Useemów, termin TCK został rozszerzony na dzieci uchodźców. W 1984 r. badaczka Norma McCaig wprowadziła termin global nomad (globalny nomada), który jest obecnie używany zamiennie na określenie dorosłych TCK.

Okazuje się, że dzieci trzeciej kultury to nie tylko koncepcja teoretyczna dyskutowana przez socjologów, ale też prawdziwe osoby, które spotykamy także w społeczności GUMed. Kilkoro z nich zgodziło się odpowiedzieć na pięć pytań i podzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami.

  1. Jak odpowiadasz na pytanie „skąd jesteś?”?
  2. Czy odczuwasz radość z powrotu do domu (lub bycia w domu) w więcej niż jednym miejscu na świecie?
  3. Czy „dom” to miejsce na mapie czy w duszy?
  4. Z jaką kulturą najbardziej się identyfikujesz?
  5. Czy znasz terminy „dziecko trzeciej kultury” i „globalny nomada”? Czy masz świadomość, że jesteś jednym z nich?

Komentarze

Lek. Cristina Sidi Ponda
Absolwentka z rocznika 2014

„Skąd jesteś?” to bardzo częste pytanie. Zazwyczaj odpowiadam na nie, mówiąc, że moja mama była Włoszką, tata Kenijczykiem, a ja dorastałam w Wielkiej Brytanii. Dorastanie w trzech krajach to doświadczenie, które zdecydowanie mnie wzbogaciło. Jest jednak cena do zapłacenia: utrata przyjaciół i zajęć z powodu zmiany miejsca zamieszkania. Podróżowanie czasami staje się koszmarem. Życie jest trochę fragmentaryczne, traci ciągłość.

Zawsze próbujesz się dopasować, a jednak w rzeczywistości nigdy nie pasujesz. Ludzie uważają cię za „cudzoziemca” i ciągle słyszysz te same pytania, np. „skąd pochodzisz?” lub „dlaczego jesteś inna?”. Zatem tak naprawdę nigdy nie pasujesz. Czasem odczuwałam to prawdopodobnie nie tylko ze względu na różne kultury, w których dorastałam, ale także dlatego, że wyglądam inaczej. Na przykład w Kenii jestem postrzegana jako obcokrajowiec, ponieważ nie jestem wystarczająco ciemna, z kolei we Włoszech lub w Wielkiej Brytanii ludzie postrzegają mnie jako obcokrajowca, ponieważ nie mam białej skóry. Wpasowanie się jest więc dość trudne, zarówno ze względu na kulturę, jak i wygląd. W końcu szukasz ludzi, którzy są do ciebie podobni. Szczerze mówiąc, nie cierpię z tego powodu aż tak bardzo – poza momentami, kiedy słyszę rasistowskie komentarze pod moim adresem.

Lek. Marlon Souza Luis
Absolwent z rocznika 2022

Zwykle pytam osobę, czy chce długiej, czy krótkiej odpowiedzi. Zazwyczaj skłania się ku temu pierwszemu. Urodziłem się w Dubaju, ale moi rodzice pochodzą z Indii, a konkretnie z tej części Indii, która była portugalską kolonią – Goa, więc mam trochę portugalskiej krwi. Moja rodzina przeniosła się do Kanady, więc tam spędziłem większość życia, a potem przeprowadziłem się do Polski, aby studiować medycynę. Krótka odpowiedź: Kanada. Dla zabawy zwykle pytam ludzi, skąd ich zdaniem pochodzę. Otrzymałem zróżnicowaną mieszankę odpowiedzi.

Mam zestaw odpowiedzi na pytanie o to, gdzie jest mój dom. Goa jest dla mnie rodzajem domu, bo tam mieszka większość mojej bliższej i dalszej rodziny, ale bardziej zadomowiony jestem w Kanadzie, gdzie nadal mieszkają osoby, z którymi przyjaźnię się najdłużej. Polska to dom, do którego zawsze mogę pojechać, aby być bliżej moich teściów – to oni sprawili, że jest to miejsce, w którym zawsze jestem doceniany i kochany. Wielka Brytania, w której teraz mieszkam, jest dla mnie stosunkowo nowym domem, do którego wciąż próbuję się przystosować.

Myślę, że jestem głównie Kanadyjczykiem, ale będąc w Kanadzie, odpowiedziałbym, że pochodzę z Goa. Kulturowo to naprawdę mieszanka różnych rzeczy. Dorastałem i mieszkałem w 4 krajach, więc czerpię po trochu z każdego z nich. W Toronto ludzie akceptują fakt, że pochodzisz z innych miejsc na świecie, ale pytanie „skąd jesteś?” wciąż się pojawia, więc nadal możesz czuć się trochę oderwany.

Fabian Pietraniuk
Student ED

Urodziłem się w Starogardzie Gdańskim, a pierwsze cztery lata życia spędziłem w małym miasteczku Czersk, więc przeprowadzka do Cork (drugie co do wielkości miasto i największe hrabstwo w Irlandii) była dużym krokiem i zmianą stylu życia dla czterolatka takiego jak ja. To doświadczenie uświadomiło mi, że dzieci trzeciej kultury muszą dużo szybciej dojrzeć, kiedy wyjeżdżają za granicę, niż gdyby zostały w rodzimych krajach. Musimy nie tylko przystosować się do nowego otoczenia/kultury, ale również pomóc naszym rodzicom w tej adaptacji. Przez wiele lat po przeprowadzce do Irlandii byłem tłumaczem dla moich rodziców, pomagałem im w porządkowaniu dokumentów, chodziłem z nimi na spotkania, aż w końcu poczuli się swobodnie w języku angielskim. Ale żeby to zrobić, musiałem dojrzeć, zyskać pewność siebie i niezależność, czyli cechy, które normalnie rozwijasz we wczesnych latach nastoletnich. Czasami wydawało mi się, że to niesprawiedliwe. Chciałem beztroskiego dzieciństwa z priorytetami takimi jak granie w gry wideo i zabawa na dworze, a nie chodzenie na spotkania czy pomaganie w tłumaczeniu formularzy. Jednak kiedy teraz patrzę wstecz, jestem niezmiernie wdzięczny moim rodzicom (i doświadczeniom w Irlandii) za lekcje dorosłego życia, które odbyłem już jako dziecko. Rozwinąłem swoje umiejętności komunikacyjne i negocjacyjne oraz umiejętność szybkiego i pewnego przystosowania się do nowych sytuacji, które pomagają mi teraz podczas studiów i mam nadzieję że pomogą mi w przyszłej karierze.

Zawsze będę powtarzać, że mój dom jest w Irlandii, gdzie dorastałem, gdzie przeżyłem pierwszą miłość, pierwsze złamane serce, gdzie podjąłem pierwszą pracę, przeżyłem wszystkie kluczowe doświadczenia życiowe. Jeśli jednak chodzi o tradycje kulturowe, to bardziej utożsamiam się z kulturą polską. Część mnie zgodziłaby się, że „dom” jest w duszy – tam, gdzie jesteś otoczony rodziną, przyjaciółmi i ludźmi, na których Ci zależy.

Aleksandra Oppmann
Studentka ED

Kiedy dorastałam w Stanach Zjednoczonych, pisownia mojego imienia (ks zamiast x) była oznaką, że jestem „tą inną” w amerykańskim społeczeństwie. Na pytanie o pochodzenie wcześniej odpowiadałam: „to złożone pytanie” i krótko wyjaśniałam, że urodziłam się w Kalifornii, ale moi rodzice są Polakami i wychowałam się w bardzo polskim domu. Dużo myślałam nad tym pytaniem, ponieważ byłam raczej rozdarta w kwestii tego, z kim się identyfikuję. Na co dzień otaczali mnie anglojęzyczni przyjaciele, mecze futbolu amerykańskiego, wakacje w Disneylandzie i niezwykle stereotypowy amerykański styl życia. Ale w chwili, gdy wchodziłam do domu rodzinnego, czułam się, jakbym była we własnym świecie: mówiłam innym językiem, praktykowałam inne tradycje, jadłam inne potrawy, a w weekendy chodziłam na dodatkowe zajęcia z dziećmi takimi jak ja i uczyłam się o dziedzictwie i języku mojej rodziny. Pomimo posiadania polskiego obywatelstwa przed przyjazdem do GUMed byłam w Polsce tylko raz, ale czułam się nierozerwalnie związana z tym krajem, ponieważ moi rodzice poświęcili dużo czasu, wysiłku i pieniędzy, abym dorastała, ucząc się tego, skąd pochodzą. Dziś czuję się komfortowo, mówiąc, że jestem Amerykanką polskiego pochodzenia, ponieważ naprawdę czuję tę podwójną tożsamość.

Uważam, że dom znajduje się w ludziach. Mieszkając w kilku różnych miejscach poza domem rodzinnym (ze względu na wcześniejsze studia), musiałam nauczyć się oddzielać konkretne miejsce na mapie od „domu”. Znalezienie ludzi, którzy okazują mi miłość, wspierają mnie i przynoszą ciepło i komfort związany z „domem”, było dla mnie bardzo satysfakcjonujące emocjonalnie.

Kulturowo identyfikuję się zarówno jako Amerykanka, jak i Polka. Nie sądzę, aby sprawiedliwe było, abym musiała „wybrać” jedną tożsamość, tak jak nie jest sprawiedliwe prosić rodzica, aby wybrał swoje ulubione dziecko. Pomimo tego, że są zupełnie inne, obie kultury wywarły wpływ na moją osobowość i pozwoliły mi stać się osobą otwartą, zróżnicowaną pod względem perspektyw i empatycznie rozumiejącą niuanse tożsamości kulturowej.

Vyom Dixit
Student ED

Moje dokumenty są zupełnie inne niż wskazywałoby na to miejsce, z którego pochodzę. Urodziłem się i wychowałem w Republice Południowej Afryki i mam południowoafrykański dowód tożsamości, ale jestem obywatelem Indii, mimo że byłem tam tylko kilka razy w życiu. Moja odpowiedź na pytanie, skąd pochodzę, często zmienia się w zależności od tego, gdzie jestem. W Polsce często mówię, że jestem z RPA, bo tam czuję się jak w domu. Pomimo tego, że spędziłem całe życie w RPA, nie czuję się w pełni częścią jej kultury, historii, zmagań i radości, dlatego dla ludzi stamtąd jestem z Indii. Niedawno zacząłem określać się jako Afro-Euroazjata, ponieważ w pewnym sensie Polska również zaczęła być miejscem, do którego należę.

Rasa to bardzo ważny temat w RPA, ale ilekroć rozmawialiśmy na ten temat w szkole, moje doświadczenia były częściowo odrzucane, ponieważ uważano mnie za „cudzoziemca” lub „Hindusa z Indii”, a nie za jednego z „miejscowych Hindusów”, którzy mają 150-letnia historię pobytu w tamtym kraju. Często nauczyciele nalegali, abym opowiadał o „zmaganiach imigrantów”, mimo że od urodzenia jestem miejscowym.

Nie ma jednej kultury, z którą identyfikuję się najbardziej, dlatego chyba często czuję się „na zawsze obcy” dla wszystkich. Kultura to idee, język, wierzenia, zwyczaje i sposób życia grupy ludzi. W moim przypadku dotyczy to wielu sfer. Wierzę, że istnieją globalne kultury, czyli rzeczy, które łączą miliony ludzi na całym świecie bez względu na to, dokąd pojedziesz. Wierzę też, że istnieje kultura społeczna, która bardzo mnie wzbogaciła, gdyż dorastałem w RPA, będąc wychowanym przez imigrantów z Indii. Ale jest także indywidualna kultura, czyli to, kim jesteś jako osoba w strukturze swojej rodziny i kręgu przyjaciół oraz jakie języki, historię i opowieści przynosisz do stołu.

Odczuwam pewną ulgę, nazywając moje przeżycia doświadczeniem dziecka trzeciej kultury, mimo że jest wiele szufladek, w których zamyka nas społeczeństwo. Mogę jednak wskazać wiele wad życia TCK, zanim zdążę pomyśleć o tym, jakie korzyści mi ono przyniosło. Jest wiele rzeczy, które TCK muszą poświęcić, więc powiedziałbym, że na koniec dnia zasługujemy na trochę dobra.

Irene Kotwa
Studentka ED

Kiedy byłam młodsza i pytano mnie, skąd pochodzę, odpowiadałam, że jestem z Argentyny. Ta odpowiedź stała się odruchem, ale nie do końca uważałam się za Argentynkę, ponieważ w pewnym okresie zostałam odsunięta od tej kultury. Od tego czasu po prostu odpowiadam, że pochodzę z Kanady, ponieważ tam się wychowałam i z tego kraju pochodzi większość moich wspomnień. Mogę utożsamiać się z byciem Kanadyjką. Ta odpowiedź zwykle wydaje się zadowalać ludzi, chociaż czasami badają dalej, zadając słynne pytanie: „skąd naprawdę jesteś?”.

Pobyt w naszym domu w Kanadzie niesie ze sobą rodzaj radości związanej z poczuciem bezpieczeństwa i komfortu. Odwiedzanie rodziny za granicą jest również wspaniałym przeżyciem ze względu na całkowite zanurzenie się w różnych kulturach. Z drugiej strony czuję też, że Gdańsk jest moim domem, bo przyjechałam tu w wieku 18 lat i właśnie tutaj skończyłam dorastać i stworzyłam dla siebie miejsce. Dorastanie w wielu kulturach niewątpliwie ułatwiło mi znalezienie domu, gdziekolwiek się udam, i tak naprawdę nie mogę się doczekać zamieszkania w nowym miejscu.

Nie jestem w stanie wybrać jednej kultury, z którą się utożsamiam. Chociaż jako dziecko zetknęłam się z kulturami obojga moich rodziców (polską i peruwiańską), to nigdy w pełni nie pasowałam do żadnej z nich. Największym wyzwaniem było dla mnie wymyślenie sposobu, jak być Kanadyjką, dorastając w domu, który nie jest typowo kanadyjski. Mieliśmy inne poczucie humoru, inną kuchnię, inny sposób budowania więzi rodzinnych, inne tradycje. Niemniej jednak czuję się spełniona, wiedząc, że należę do mieszanki kultur i mam wyjątkowe spojrzenie na życie i sposób bycia. Moje doświadczenie jest przykładem tego, że TCK w pewien sposób tworzą własną kulturę, a nie tkwią w poczuciu, że należą jednocześnie wszędzie i nigdzie.

Nadja Khudhair Möller
Studentka ED

Kiedy ludzie pytają mnie „skąd pochodzisz?”, czasami mówię im o moim pochodzeniu etnicznym: pół-Irakijka, pół-Szwedka. Ale kiedy nie mam ochoty rozwijać odpowiedzi, po prostu mówię, że jestem z Iraku, bo wyglądam bardziej na Irakijkę niż Szwedkę. Ta odpowiedź zazwyczaj zapobiega zadawaniu dodatkowych pytań. Ponieważ wielokrotnie się przeprowadzałam, nabyłam elastyczność, dzięki której mogę czuć się jak w domu praktycznie wszędzie. Prawdopodobnie nie doświadczam „bycia w domu” w ten sam sposób jak większość ludzi. Na przykład jeśli mówię „jadę do domu”, oznacza to, że jadę do kraju, w którym obecnie mieszkają moi rodzice i rodzeństwo. Nie „tęsknię za domem” w sensie tęsknoty za jakimś krajem czy miastem. „Dom” to miejsce w duszy, moja rodzina jest dla mnie domem. Nie identyfikuję się z żadną konkretną kulturą, po prostu zbieram kawałki kultur wszędzie, gdzie jadę. „Rozumiem” kilka kultur i potrafię wchodzić w interakcje z ich mieszkańcami bez barier społeczno-kulturowych. Tak, wiem, że jestem jednym z tych globalnych nomadów.

Jestem muzułmanką dorastającą w środowisku katolickim, więc w moim życiu islam odgrywa rolę intelektualną i filozoficzną, gdzie istnieje rozróżnienie między „kulturą” a „religią”. Świętowanie Bożego Narodzenia wspólnie z moimi przyjaciółmi i chrześcijańskimi członkami rodziny to przykład aspektu kulturowego w moim życiu. Natomiast noszenie chusty, modlenie się i poszczenie podczas Ramadanu to aspekt religijny. Mówiąc najprościej, kultura jest tworzona przez rytuały/nawyki/uroczystości wspólne dla społeczności, w której dorastałam, podczas gdy religia stanowi osobisty aspekt mojego życia. Uczęszczałam do katolickich szkół i nie wydawało mi się to dziwne, nie czułam się też w nich wyobcowana. Obie te religie są abrahamowe i w związku z tym mają wiele wspólnego: ich główne idee są takie same, a najważniejsze postacie w chrześcijaństwie są również bardzo ważnymi postaciami w islamie i są wielokrotnie wymieniane w Koranie. Marii, po której zostałam nazwana (moje pełne imię to Nadja Maria), poświęcony jest nawet cały rozdział.