XXI w. stawia przed współczesnym człowiekiem wiele wyzwań. Część z nich, wynikająca ze zmiany tempa i warunków życia, stanowi nowość, z którą ludziom w poprzednich stuleciach nie przyszło się mierzyć. Niektóre natomiast towarzyszą człowiekowi od zawsze i są pochodną ogólnie przyjętych zasad życia społecznego.
Postęp techniczny, wynalezienie internetu i mediów społecznościowych zrewolucjonizowały nasz dotychczasowy obraz świata. Na styl życia, który obecnie prowadzimy, wpływa rozwój nowoczesnych technologii. Możliwości, które daje nam korzystanie z sieci, mają ambiwalentny charakter. Z jednej strony internet zapewnia nam poczucie anonimowości, z drugiej pozwala dzielić się licznymi aspektami naszego funkcjonowania z szerokim, często nieokreślonym gronem odbiorców. Ekspozycja w połączeniu z poczuciem bezpieczeństwa zapewnia korzystne warunki rozwoju dla mowy nienawiści, czyli, kolokwialnie rzecz ujmując – hejtu. Jeśli nienawiść dotyka aspektu cielesności, mamy do czynienia z tzw. body-shamingiem.
Body-shaming występuje za każdym razem, kiedy ciało danej osoby jest poddawane ocenie bez jej zgody, co naraża ją na poniżenie i krytykę oraz wywołuje poczucie wstydu. Body-shaming nie ogranicza się do specyficznego typu sylwetki i cech zewnętrznych, lecz obejmuje ich szerokie spektrum. Może charakteryzować się podejmowaniem określonych aktywności bądź wręcz przeciwnie – zaniechaniem ich podejmowania.
Brzmi dość zawile, jak to bywa z definicjami. Zanim jednak zagłębimy się w temat body-shamingu, musimy powiedzieć trochę o życiu w późnokapitalistycznym społeczeństwie.
Obecny ustrój społeczno-gospodarczy narodził się na przełomie XVIII i XIX w., wraz z rewolucją przemysłową. Problemy, z którymi obecnie się zmagamy, a które swoje źródło mają właśnie w ustroju kapitalistycznym, to nadmierna konsumpcja i nacisk kładziony na wysoką produktywność, której celem jest maksymalizacja zysków. Nowoczesne technologie i media społecznościowe są produktem przemian przemysłowych, ale także ich sojusznikiem i idealnym narzędziem wspomagającym. Czytelnik być może w tej chwili zadaje sobie pytanie: „Ale co to ma do body-shamingu?”. Otóż to, że w efekcie współcześnie mamy bardzo wymagający i ulegający dynamicznym przemianom kanon piękna.
Słynne, chwytliwe hasło „nie jesteś brzydki_a, jesteś po prostu biedny_a” krąży po internecie od dawna i opiera się na fakcie powszechnego stosowania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej wśród celebrytów. Mając na uwadze wymagania stawiane im przez przemysł (nieważne, czy mówimy o Hollywood, branży modowej, przemyśle muzycznym itd.), fakt ten jest w pełni zrozumiały. Niestety nie tylko talent się liczy, zatem wygląd w branży rozrywkowej jest bardzo ważny. Dlatego ten, kto wygląda najlepiej, z dużym prawdopodobieństwem łatwiej znajdzie zatrudnienie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę ze stosowanych przez gwiazdy i influencerów zabiegów upiększających, profesjonalnie wykonanego makijażu, bycia pod czujnym okiem dermatologa i trenera personalnego oraz modyfikacji zdjęć, które publikują w sieci, w specjalnie do tego stworzonych programach. A mimo to się do nich porównujemy. Wymogowi perfekcji trudno jednak sprostać.
Obecnie obowiązujący kanon piękna bombarduje nas więc z każdej strony – oglądamy go w filmach, widzimy w reklamach, stykamy się z nim nawet na zakupach (czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak identyczny rozmiar wszystkich manekinów w sklepie odzieżowym wpływa na wasz sposób myślenia?). Bardzo często rejestrujemy go tylko na poziomie podświadomym. Szczególnie narażone są dziewczynki, ponieważ lalki i dziewczęce postaci z kreskówek są do siebie podobne jak krople wody. Tym sposobem obowiązujący kanon piękna zostaje przez nas zinternalizowany.
Internalizacja to w psychologii pojęcie oznaczające akceptowanie pochodzących z zewnątrz poglądów, zwyczajów, przekonań, standardów oraz wartości i przyjmowaniu ich za własne. Oznacza to w tym przepadku, że pożądane ogólnospołecznie cechy zewnętrzne zostają „zaprogramowane” w naszym mózgu jako te, do których powinniśmy dążyć.
Powiedzmy sobie wyraźnie: nikt nie ma prawa oceniać nas na podstawie wyglądu. Niby każdy to wie. Niby każdy się z tym zgadza. A jednak niepożądane sytuacje mają nagminnie miejsce na wielu płaszczyznach, w tym zawodowej. Jako przykład może posłużyć sytuacja Julii Pankiewicz, lekarki, rezydentki psychiatrii, nowo wybranej koordynatorki ds. praw kobiet i walki z dyskryminacją Regionu Mazowieckiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Dla internautów (i niestety nie tylko) nie mają znaczenia jej kompetencje, doświadczenie, entuzjazm i chęć zmiany obecnej sytuacji na lepsze – liczy się fakt, że Julia ma ogoloną głowę i tatuaże. Pod zdjęciem młodej lekarki wylało się morze negatywnych komentarzy. Pisano, że się „samookalecza”, że „wygląda chorowicie”. Tylko czy ktoś z komentujących zastanowił się, czy w sytuacji kryzysu wolałby na stanowisku osobę, która zna się na tym, co robi, czy też taką, która odpowiada jego standardom urody? Tego nie wiemy.
Niezmiennie osoby niewpisujące się w standardy są krytykowane za „promowanie otyłości i niezdrowego stylu życia”, do czego pretekstem staje się „martwienie się o ich zdrowie i dobrostan”. Zjawisko to nie ma jednak racjonalnych podstaw, ponieważ osoba oceniająca nie posiada wiedzy o stanie zdrowia osoby ocenianej. Osoba oceniana niczego nie promuje przez samo istnienie i funkcjonowanie jak każdy inny człowiek, a jej ciało jest tylko i wyłącznie jej sprawą. Co więcej, przecież także sylwetki sportowców są bardzo zróżnicowane i często również nie wpisują się w kanon.
W badaniu przeprowadzonym przez markę kosmetyczną Rimmel wzięło udział 11 tys. kobiet w wieku 16-25 lat, które doświadczyły w internecie tzw. beauty hate’u. Aż 46% respondentek dokonało samookaleczenia w efekcie negatywnych komentarzy na temat swojego wyglądu. Body-shaming może prowadzić do problemów z pewnością siebie, samookceptacją, autoekspresją, zaburzeń odżywiania, emocjonalnych, seksualnych, a także skutkować nadużywaniem różnych substancji i wzmagać tendencje autodestrukcyjne.
Co możemy zrobić w tej sytuacji? Przede wszystkim zwiększać świadomość. Uważać na wypowiadane komentarze i pamiętać, że nasze słowa wpływają na innych. Uczyć dzieci tolerancji i właściwego zachowania w internecie i w realnym świecie. Zwracać uwagę na różnorodność w mediach. Oraz wzajemnie się wspierać.
Bibliografia